środa, 7 marca 2012

Stereotyp nr 3: Piosenki na Eurowizji są beznadziejne - nie wiadomo, kto takiego chłamu słucha

Żeby podważyć ten stereotyp wystarczy posłuchać, jakie piosenki prezentowano i prezentuje się na Eurowizji. Proste? :) Wierzę, że one same najlepiej się bronią. Przynajmniej niektóre…

Historia konkursu sięga 1956 roku. Od tamtej pory przez konkurs przewinęły się takie piosenki jak "Nel blu dipinto di blu" (czyli "Volare") i "Piove" ("Ciao, ciao bambina") Domenico Modugno, "Poupée de cire, poupée de son" France Gall, "Puppet on a String" Sandie Shaw, "Waterloo" Abby czy "Save your Kisses for me" Brotherhood of Man. Niezbyt odkrywcze… ale udowadnia, że w konkursie przez lata startowały międzynarodowe hity.

Dzisiaj też wiele krajów wystawia swoich najlepszych wykonawców oraz poświęca wiele uwagi, czasu i pieniędzy wyborowi najlepszej piosenki. Wiem, że nie znamy tego z naszego podwórka, ale słaba kondycja i rezultaty polskich preselekcji nie rzutują w moich oczach na jakość całego festiwalu. Do tego, Eurowizja chyba coś znaczy, skoro pomogła wypromować w ostatnich latach Alexandra Rybaka czy Lenę. Ich piosenki naprawdę były obecne w radiu (sam się dziwiłem, kiedy je słyszałem, bo przecież to piosenki z Eurowizji, sic!), a ich płyty były obecne w polskich sklepach, premiera drugiej płyty Leny była jeszcze niadawno dyskutowana na portalach muzycznych. Młodych wykonawców wsparała marka Eurowizji, dzięki której w Polsce w ogóle ich poznaliśmy. I jeszcze, wracając do wielkich piosenkarzy, Wielka Brytania - dajmy na to - wystawia w tym roku do konkursu Engelberta Humperdincka. :D Jest wokół tego potężne poruszenie i sporo beki, bo to artysta vintage (jeżeli można tak eufemistycznie nazwać 75-latka) , ale bezsprzecznie: nazwisko pierwszej próby.


Trudno jest udowadniać innym, że coś może się podobać, bo w jakiejś tam swojej klasie jest dobre. Podobno o gustach się nie dyskutuje. ;P Mogę jednak śmiało bronić tego, że piosenki eurowizyjne są podczas każdego konkursu niesłychanie zróżnicowane pod względem stylu i gatunku. Widuje się, owszem, na Eurowizji występy takie jak ten Svetlany Lobody z 2009 roku*. Mimowolnie wymieniłem ten tytuł, który stanowi dla mnie biegun kiczu. Jest to typowa piosenka pop, "la la la" i "umca umca" w stylu naśladującym to, co dziś modne w Ameryce i puszczane w MTV - do tego występ sceniczny… no, po prostu w choreografii, która nie mieści się w głowie; ze steampunkowymi pretorianami (polecam - nie zobaczysz, nie uwierzysz). Powtórzę się może: kiczu i żenady, a także przeciętniactwa szczypta co roku się na konkursie zdarzy. Ale na Eurowizję, odkąd ją oglądam, przyjechali też dwukrotnie przebojowi mołdawianie Zdob si Zdub - nie znałbym tego zespołu, gdyby nie Eurowizja i wiele bym stracił. Można na Eurowizji usłyszeć niezły fiński heavymetal (jak się zdarzyło w 2008 roku), włoski jazz (zeszłoroczny występ Raphaela Gualazzi), można zachwycić się kabareciarzami z Bośni (niezapomniana Laka z 2008), estońskim słowikiem (Urban Symphony A.D. 2009), usłyszeć przyjemne etniczne dźwięki, różne języki, różne trendy z całej Europy. Można, jeśli da się szansę konkursowi i się go obejrzy.

Założę się, że wielu moich znajomych (tych snobów, którzy pukają się w głowę, bo w ogóle wypowiadam się w kwestii tak bardzo niewartej obrony jak transmisja Eurowizji) nie jest świadomych, że finał konkursu w Helsinkach w 2007 roku uświetnił występ Apocalyptiki. Jakież by było zdumienie tych spośród nich, którzy są fanami metalu, gdyby przyłapali się na tym, że podoba im się coś podczas konkursu Eurowizji! :) Marzyłbym, żeby zobaczyć ich miny...

Frater Σ

* wszystko do obejrzenia na youtubie, wystarczy chcieć kliknąć

6 komentarzy:

  1. Świetnie napisane. Zeszłoroczny koncert był najlepszą promocją eurowizji w ostatnich latach. (BTW najlepszym pod względem piosenek jaki w życiu widziałem, a trochę tych koncertów na koncie mam).
    Gdyby nie eurowizja nie poznałbym For real Atheny, The Fire in Your Eyes Boaza, One more day Eldrine czy chodzby kompletnie niedocenioneego Rockefeller Street.
    może ten demotywator nie na miejscu, nie z powodu czarnego humoru, ale z racji tego, że tylko Amy pochodziła z Europy :)

    Hell

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej! Mamy pierwszy komentarz. :) Dzięki za wsparcie. Zgadzam się, że ubiegłoroczny konkurs był wyjątkowo dobry. "Rockefeller Street" to największy przegrany. No ale, nie zaponajmy, "Volare" też nie odniosło sukcesu na Eurowizji.
    A jeżeli idzie o obrazek, dla mnie to, że Michael i Whitney byli z USA stanowiło dodatkowy aspekt komiczny. ;) Kluczem w doborze postaci było to, że zmarli niedawno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisaliście moją opinię. Napisane wręcz idealnie. Pomysł na bloga macie oryginalny, bardzo mi się podoba. Blog z misją! A "propagandowe" obrazki są świetne. Oby więcej, oby.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny blog ;)

    ale niestety TVP tak zmasakrowała Konkurs Eurowizji w Polsce że 98% polaków myśli że to konkurs kiczu ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba kolejna notka z serii o stereotypach będzie w jakiś sposób poświęcona Polsce na Eurowizji... Dzisiaj się naczytaliśmy na różnych ważniejszych portalach informacyjnych opinii obywateli o konkursie i było to coś skłaniającego do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słitaśny blogasek, dobrze, że ktoś odważnie zwraca uwagę na haniebne i pożałowania godne decyzje TVP.

    Jeśli chodzi o samą Eurowizję - konkursy ostatnich lat miały wiele do zaoferowania, od piosenek bardzo słabych, wylatujących momentalne z głowy, przez piosenki tak kiczowate i bezsensowne, że zapadały głęboko w pamięć, aż po piosenki naprawdę dobre, których nieraz z siostrami do dziś słuchamy. Jak dostajemy fazę na yt.

    Wystarczy przekrojowo spojrzeć - od Svetlany Lobody (mistrzostwo świata, to prawdziwa "piosenka wysokobudżetowa"), po gruzińskie występy np. w 2007 i 2008 roku - to były niezapomniane chwile.

    Pewnie jeszcze nieraz będę tu komentować, to powymieniam innych swoich faworytów i faworytki :D
    Trzymajcie tak dalej!

    OdpowiedzUsuń