poniedziałek, 21 maja 2012

Strawa nie tylko duchowa

Dziś będzie kilka przemyśleń na temat eurowizyjnego jedzenia. No co? Finał trwa długo, więc można zgłodnieć. A jeżeli rozpętuje się w domu eurowizyjną imprezę (nieważne czy z okazji finału, czy półfinału), to też jakoś tak głupio trzymać gości o suchym pysku.

1. Podczas Eurowizji najlepiej jeść coś, na co nie trzeba patrzeć. W końcu wzrok człowieka, który jest nastawiony na odbiór konkursu, powinien być zwrócony nieprzerwanie na scenę Baku Crystal Hall i nie ma mowy o zerkaniu co chwilę w talerz.

2. Jeżeli ma się w domu na wspólnym oglądaniu więcej ludzi niż talerzyków, trzeba kombinować i przygotować takie jedzenie do oglądania, które w ogóle nie wymaga talerzyka. Salomon by tego lepiej nie wymyślił.

3. Ale z drugiej strony, jeżeli się jest gospodarzem imprezy, trzeba obstawać za jedzeniem, które się nie kruszy i którym drodzy goście za bardzo nie naśmiecą.

Tadaaam! Te trzy wskazówki są bardzo cenne i jednocześnie - zapewniamy, choć pewnie wydaje się być inaczej - nie ograniczają wyboru zagryzek do pizzy i rzeczy, które da się podać nadziane na patyczek. Wystarczy odrobina kreatywności. :) Nie chcemy narzucać czy nawet sugerować jakiegoś szczególnego przepisu na eurowizyjne danie, by kontynuować nasz dobry obyczaj zachowywania neutralności, który jak dotąd objawia się głównie w nieujawnianiu naszych faworytów wśród uczestników zbliżającego się konkursu. Czasem wydaje się nawet, że ten blog nie jest o konkursie piosenki...


Ale jednak WYPADAŁOBY podać w tym roku do Eurowizji orzechy, by uczcić w ten sposób brak komentarza niezastąpionego Artura Orzecha. No i nie należy zapominać, że z alkoholowych trunków akurat wódka Fryderyk Chopin nadaje się do popijania tego konkursu najmniej.

Frater Ж

2 komentarze:

  1. Fratrzy, napiszcie coś! To, że Eurowizja się już skończyła, nie znaczy, że nie ma o czym pisać! Jakie są Wasze odczucia po konkursie, komu kibicowaliście? Co teraz zrobi TVP?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! BUKA, miałam właśnie to samo pisać - chcemy nowych notek! Mam nadzieję, że nie załamaliście się aż tak bardzo konkursem w Azerbejdżanie, żeby zarzucić pisanie bloga... A może po prostu rzuciliście się w wir pracy, w celu uciułania ojro na przyszłoroczny wyjazd do Szwecji? Przyznawać mi się! :)

    OdpowiedzUsuń