Smutno mi, że nie usłyszę i nie zobaczę, jak co roku bywało, w TVP tych dobrych piosenek, które pojawią się na tegorocznej Eurowizji. Im bliżej do maja, tym częściej robi mi się smutno nawet na wspomnienie tych fatalnych piosenek o niewyobrażalnie kiczowatych aranżacjach, które można było oglądać podczas konkursów we wcześniejszych latach.
Z resztą - ja jak ja - ja sobie poradzę. Obejrzę transmisję w streamingu internetowym. Żeby nie ślepić w malutki ekranik komputera pożyczę pewnie rzutnik multimedialny z zaprzyjaźnionej szkoły - impreza eurowizyjna u mnie w domu nie jest więc zagrożona. Ale chyba, doprawdy, ubiorę się 26. maja na czarno... ;P Bo żal mi, że moi sąsiedzi z dzielnicy sobie nie pooglądają, że kuzynka mojej dziewczyny nie obejrzy, chociaż lubi, że statystyczny Kowalski będzie jedną Eurowizję w plecy.
No i bardzo mi smutno, że nie usłyszę komentarza Artura Orzecha...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz