czwartek, 23 lutego 2012

Super, prawda? Z tą Eurowizją, że nie będzie...

Niestety mnie nie zachwyca ani odwrócenie się Polski od Eurowizji, ani tym bardziej to, że wcale nie będziemy mogli nawet objerzeć w naszym kraju konkursu w telewizorach. Będziemy w wieczór finału ESC 2012 jak te ostatnie ciemnogrodzkie ćwoki patrzeć się w ścianę i dłubać w nosie... Tak, to chyba będziemy robić, bo na pewno nie będziemy w tym czasie uczestniczyć w ważnym wydarzeniu europejskim.


Smutno mi, że nie usłyszę i nie zobaczę, jak co roku bywało, w TVP tych dobrych piosenek, które pojawią się na tegorocznej Eurowizji. Im bliżej do maja, tym częściej robi mi się smutno nawet na wspomnienie tych fatalnych piosenek o niewyobrażalnie kiczowatych aranżacjach, które można było oglądać podczas konkursów we wcześniejszych latach.
Z resztą - ja jak ja - ja sobie poradzę. Obejrzę transmisję w streamingu internetowym. Żeby nie ślepić w malutki ekranik komputera pożyczę pewnie rzutnik multimedialny z zaprzyjaźnionej szkoły - impreza eurowizyjna u mnie w domu nie jest więc zagrożona. Ale chyba, doprawdy, ubiorę się 26. maja na czarno... ;P Bo żal mi, że moi sąsiedzi z dzielnicy sobie nie pooglądają, że kuzynka mojej dziewczyny nie obejrzy, chociaż lubi, że statystyczny Kowalski będzie jedną Eurowizję w plecy.
No i bardzo mi smutno, że nie usłyszę komentarza Artura Orzecha...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz